Na Wysoki Kamień

Najbardziej popularną i najkrótszą trasą prowadzącą ze Szklarskiej Poręby na Wysoki Kamień jest ta wyznaczona szlakiem czerwonym – jest to jeden z etapów o wiele dłuższego Głównego Szlaku Sudeckiego im. Mieczysława Orłowicza. Podobnie jak wielu innych, początek szlaku umiejscowiono przy Biurze Informacji Turystycznej w centrum miasta, przy ul. Jedności Narodowej 1 (patrz mapa powyżej). Wędrówkę możemy jednak rozpocząć z dowolnego miejsca, bylebyśmy dotarli jakoś do dworca kolejowego Szklarska Poręba Górna, który musimy minąć z prawej strony, przechodząc pod wiaduktem. Zaraz za wiaduktem (uwaga: łatwo przeoczyć!) skręcamy w lewo w niepozorną dróżkę między opłotkami, która dopiero po kilku minutach zaczyna przypominać prawdziwy szlak – na szczęście, wcale nieźle oznaczony.

1 (1)

I pomyśleć, że ta niepozorna dróżka to fragment Głównego Szlaku Sudeckiego im. Mieczysława Orłowicza. Zwracajmy uwagę na oznakowania umieszczane najczęściej na drzewach! Kliknij zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Po chwili po lewej stronie miniemy Białe Skały (745 m n.p.m.), znajdujące się dokładnie naprzeciw dworca PKP. Zdecydowanie warto odbić te klika metrów od szlaku, aby obejrzeć sobie te skały z bliska. Cudne zakamarki, wspaniały widok na Szklarską Porębę i karkonoskie szczyty. Dlaczego te skały są „białe”, tego jeszcze nie wiem – bo na oko są takiego samego koloru jak inne – ale się dowiem. A jak się dowiem, to Wam powiem.

Białe Skały (12)

Białe Skały nad dworcem PKP Szklarska Poręba Górna, na południowym zboczu Hutniczej Górki. Po drugiej stronie filary skalne tworzą urwiska o przeszło 10-metrowej wysokości tuż nad dworcem. Kliknij zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Po obejrzeniu Białych Skał i nacieszeniu oczu widokami, jakie się z nich rozpościerają, wracamy na szlak i kierujemy się w stronę grzbietu Hutniczej Górki (771 m n.p.m.), który mijamy nie wiadomo kiedy. A za moment wychodzimy z lasu, aby wejść między zabudowania osiedla Podgórze. Stąd z kolei możemy podziwiać panoramę Kotliny Jeleniogórskiej po prawej, na wprost zaś ujrzymy w oddali sam Wysoki Kamień z widocznym schroniskiem. Wygląda na to, że mamy jeszcze całkiem spory kawałek drogi przed sobą. Co nas niezmiernie cieszy, bo po to przecież – aby sobie do woli połazić – tutaj właśnie jesteśmy!

01 (28)

Początek ulicy Schroniskowej z ósmym Przystankiem Dużej Sztaudyngerowskiej Trasy Turystycznej. Na widocznej po prawej tablicy czytamy o kilku ciekawostkach dotyczących trasy oraz stosowną fraszkę, rzucamy okiem na zdjęcia i mapkę, po czym ruszamy wyżej – ta droga zaprowadzi nas wprost na Wysoki Kamień. Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Dochodzimy do skrzyżowania z asfaltową drogą, którą biegnie czarny szlak dookoła Szklarskiej Poręby. Szlak ten prowadzi w lewo do osiedla Huta, a w prawo do Zakrętu Śmierci. Przecinamy szosę skosem nieco w lewo i przy Przystanku Dużej Sztaudyngerowskiej Trasy Turystycznej wchodzimy – cały czas trzymając się szlaku czerwonego – w polną drogę, zwaną szumnie ulicą Schroniskową. Stąd już aż do Wysokiego Kamienia mamy cały czas pod górkę – czasami nawet całkiem ostro!

01 (35)

Rozdroże Pod Wysokim Kamieniem. Dobre miejsce na odpoczynek przed ostatnim etapem wędrówki. Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Po drodze na Wysoki Kamień mijamy jeszcze Rozdroże Pod Wysokim Kamieniem, gdzie możemy chwilę odetchnąć, posilić się i pomyśleć o byle czym lub zgoła o niczym. Bo czasami nie warto kalać tak pięknych chwil głupimi myślami – na przykład – o zarabianiu na życie, z których nic dobrego nigdy nie wynika, a nawet przeciwnie, jak mawia Poeta, czyli ja 😉

01 (46)

Jesień w okolicach Szklarskiej Poręby bywa naprawdę zjawiskowa. Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Przed nami zasadnicza część trasy. Odtąd aż do schroniska na Wysokim Kamieniu wędrujemy zalesionym terenem, napawając się dźwiękami, zapachami i widokami natury. Od czasu do czasu pomiędzy drzewami pokaże nam się migocząca w oddali Szrenica i inne szczyty po  karkonoskiej stronie Szklarskiej Poręby. Jeżeli mamy szczęście i jest akurat taka pogoda, na jaką trafiłem za pierwszym razem – błękitne niebo, ciepło jak w lipcu, prawie bezwietrznie – możemy cieszyć się tym wszystkim, co jesienią w górach najlepsze: zjawiskową paletą barw, ciszą, czystym powietrzem i spokojem ducha, o który tak trudno w codziennym życiu, a który tutaj pojawia się sam z siebie, jako prosta suma wszystkich innych, jednostkowych cudów.

Wysoki Kamień (2)

U kresu wędrówki. W górze widoczne schronisko „Wysoki Kamień”. Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Góry mają bowiem to do siebie, że z ich perspektywy wszystkie nasze codzienne problemy stają się nagle małe, odległe, nieistotne lub łatwe do przeskoczenia. Chciałoby się powiedzieć: góry mówią prawdę i pokazują nam świat i życie takimi, jakimi one są naprawdę. Ale atłasowa czepeczka ze świńskiego ucha dla tego, kto powie, czym jest prawda. „Ruchomą armią metafor”, jak chciał Nietzsche? Może i tak. Może istnieją tylko wyobrażenia i iluzje. Ale jeśli prawda miałaby być tylko prawdą naszych wyobrażeń i iluzji, to ja wybieram takie, jakie nawiedzają mnie w Karkonoszach i Izerach. Choć podejrzewam, że w Karpatach, Alpach czy Pirenejach nawiedzałyby mnie podobne. A to już przecież całkiem spory kawałek zdatnego do życia świata!

Wysoki Kamień (80)

Wysoki Kamień w całej krasie. Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć więcej. Fot. Grzegorz Tomicki.

Wysoki Kamień zostawiłem sobie na koniec. Był ostatnim poważnym szczytem i w ogóle ostatnią powszechnie znaną atrakcją w okolicy Szklarskiej Poręby, której jeszcze nie odwiedziłem. Tak się złożyło. Może dlatego, że moje górskie wypady nigdy nie są zbyt rzetelnie zaplanowane. Powiem więcej, najczęściej nie są zaplanowane nawet z grubsza. W górach lubię działać spontanicznie. Ostatecznie nie przyjeżdżam tu po to, aby się trzymać grafiku. To mam na co dzień. I nie po chyba istnieją te wszystkie wysokie cuda, aby narzucać na nie nasze frajerskie, przyziemne konstrukcje. Wprawdzie o moim życiu można powiedzieć wszystko prócz tego, że toczy się utartymi, prostymi drogami, ale dla higieny psychicznej warto czasem porzucić także te kręte ścieżki i puścić się wprost na bezdroża. Tak dla higieny psychicznej. W każdym razie, w moim przypadku to działa. I to jak! Od czasu do czasu trzeba się po prostu wyrwać ze społecznego kieratu i pobyć trochę samemu ze sobą i światem przyrody. A nie znam na to lepszego miejsca niż góry. Te góry, że się tak wyrażę 😉

Wysoki Kamień zostawiłem sobie na koniec i dobrze zrobiłem. Okazał się prawdziwą wisienką na torcie, a ja lubię wisienki (torty też lubię, ale tego nie okazuję). Była połowa października, jesień jak malowanie. O świcie mrozik podszczypywał jakby już była zima, ale po dwóch godzinach zrobiło się lato i mogłem zrzucać z siebie wszystko, co miałem do zrzucenia: czapki, bluzy, rękawice, stare grzeszki, młode porażki, społecznie tworzoną rzeczywistość, strasznomieszczańską mentalność i w ogóle wszystko, co tam tylko miałem niepotrzebnego przy sobie lub w sobie. Za to i nie za to kocham łazęgi po Szklarskiej Porębie i okolicach, po Karkonoszach i Izerach, po Śnieżnych Kotłach i Wysokich Kamieniach. I tak dalej, i tak wyżej!