Wybierałem się na spotkanie autorskie, a poszedłem na wernisaż. Bo w Domu Hauptmannów, bo Grzegorz Pawłowski, bo rzadka okazja. I z kilku innych tyleż rozumnych, co nieistotnych powodów. Ale przede wszystkim: bo tak. Bo tak mi się zachciało. I nie ma co wymyślać. Mogłem nie pójść na spotkanie, to nie poszedłem. Mogłem pójść na wernisaż, to poszedłem. To wszystko. Pełna swoboda i pełna radocha z tej swobody. Czego chcieć więcej?
Szedłem przez Dolinę Szczęścia i jak zwykle byłem szczęśliwy, bo w Dolinie Szczęścia szczęście nigdy mnie nie opuszcza. Takie już mam Szczęście do tej Doliny. Właśnie przestało padać, wyjrzało słońce, wiosna stanęła nad Czeską Strugą jak głupia, bez żadnych wyjaśnień. Keep Reading →